Dom już stoi. Zakończyliśmy akcję „Zbuduj chatkę”
TIR zniszczył dom Marii i Jerzego. Pieniądze od ubezpieczyciela nie wystarczyły na odbudowę. Pomogli sąsiedzi, łódzkie firmy i tysiące anonimowych darczyńców z całej Polski.
Do wypadku doszło w kwietniu ubiegłego roku. Ciężarówka nie miała zaciągniętego hamulca, siłą rozpędu wjechała w dom i zniszczyła dorobek kilkudziesięciu lat życia Marii i Jerzego. Właściwie nie chodziło o to, że chatka miała prawie sto lat i nie była pałacem. Była miejscem gdzie wychowała się pani Maria. Nie przeszkadzała ruchliwa droga, ani przejeżdżające pociągi. To było takie ich miejsce. On na rencie, ona pracuje w sklepie. Oszczędności przekazali dzieciom, bo w ich wieku potrzebuje się mniej i wydaje się niewiele. Nie spodziewali się takiej sytuacji, ani też nie potrafili się w niej odnaleźć. Sami nie byli ubezpieczeni, a ubezpieczyciel samochodu nie wypłacił pieniędzy, za które można odbudować jakikolwiek dom. Może za kilka lat coś wywalczą, ale to będzie za kilka lat.
Tragedia. Ale co można na to poradzić? Zaprosić na obiad, herbatę, nawet przenocować. Są dorośli, więc niech sobie radzą. Tylko trudno postawić się w sytuacji człowieka, który ma ponad 60 lat, nie może spać po nocach i każdego dnia pyta się, co z nami będzie. Trudno też wyobrazić sobie dorosłych, doświadczonych ludzi, którzy nie wiedzą co zrobić, do kogo wysłać pismo i bezradnie opuszczają ręce. Czasem brakuje siły do walki o swoje, a czasem zwyczajnie nie chce się nawet wstać rano
Właściwie dlaczego pomaga się innym? Czasem, by samemu poczuć się lepiej, albo zwyczajnie pomaga się i nie zadaje się tego pytania. Akcja ruszyła 19 sierpnia 2010 roku. Powoli nabierała tempa. Pojawiła się strona internetowa, Fundacja JiM otworzyła konto. Pomogli dziennikarze. Bardzo pomogli. Na ich apel odpowiedziało prawie 5 tysięcy internautów. Pieniądze napływały z całej Polski. Były to kwoty po 20-30 złotych. Przez rok udało się uzbierać 137 tysięcy złotych.
Odezwały się też, niejako po sąsiedzku, łódzkie firmy. Artur Szczepaniak z Forming jest architektem, więc opracował projekt domu, załatwił też potrzebne pozwolenia. Bardzo pomogła też jego żona. Indesit przekazał pralkę, lodówkę i kuchenkę. Arkadiusz Wąsiewicz prowadzi na Widzewie firmę ATR Okno, więc znalazły się okna. Wojtek Wiśniewski ma zakład remontowo-budowlany, ale zajął się dachem, bo na dachach zna się najlepiej. Wspomógł też John Godson, który własnoręcznie gotował, a na aukcję wystawił zaproszenia na afrykański obiad. Pomógł i nadal pomaga mecenas Sebastian Kostecki. Ania Rosiak, też adwokat, pisała piękne dokumenty. Natomiast Andrzej Bernacki był kierownikiem budowy.
Chatka ma już ściany, dach, okna, drzwi, instalacje. Nie jest w pełni wykończona, ale JEST.